Słowo wstępu i mała prośba

Mam nadzieję, że moje posty będą znośne i w miarę ciekawe. Nie mniej jednak zdaję sobie sprawę, że nie jestem nieomylny i wielu z was może mieć inne zdanie na różne tematy. To co piszę to moje osobiste przemyślenia, więc proszę o kulturalną dyskusję na temat w komentarzach. Każdy może dodać coś od siebie. Wymiana poglądów i argumenty to podstawa do tworzenia wysokiej jakości intelektualnej.

niedziela, 31 sierpnia 2008

Ekonomia - nauka, czy reiligia?

Ekonomia - to nauka, czy reiligia? Do posatwienia takiego pytania skłoniły mnie rozwmoy z ludźmi pochodzącymi z różnych krajów, obserwacje wypowiedzi róznych polityków, wreszcie opinie moich nauczycieli przedmiotów ekonomicznych w Polsce i w Danii.

Porównując wypowiedzi mieszkańców różnych krajów można odnieść wrażenie, że w każdym z nich panuje inna obowiązująca ekonomia. W Polsce mamy dogmat niewidzialnej ręki rynku i liberalizmu. Polscy ekonomiści zdają się wyznawać liberalizm w wydaniu anglosaskim.

Z drugiej strony mamy niemiecką szkołę ekonomiczną. Niemcy nazywają swój system "social market", niektórzy mówią o ordoliberalizmie. Bardziej lewicowo nastawieni niemieccy ekonomiści mówią, że wolny rynek nie działa, gdyż w pewnym momencie prowadzi do monopolu, który jest zaprzeczeniem tego czego oczekujemy od wolnego rynku - działania prawa podaży i popytu, które monopol zakłóca.

Ordoliberalizm jest łagodniejszy w odniesieniu do wolnego rynku, ponieważ uznaje istnienie wolnego rynku, ustalając rolę państwa jako stróża konkurencji.

Do tego obrazu należy dołożyć bardzo silną wiarę Niemców w potrzebę ochrony pracy i regulację rynku pracy. Można powiedzieć, że Niemcy przerzucają zobowiązania socjalne państwa na firmy. Z drugiej strony, Niemcy bardzo pomagają swoim firmo. Nie dzieje się to przez pomoc publiczną, ale przez złożony system podatkowy. Efekt tego jest taki, że Siemens niemalże nie płaci podatków. Można tu zauważyć dość wyraźną hipokryzję Niemców - kiedy oni zwalniają swoje firmy z podatków to jest OK, kiedy Polska pomaga swoim stoczniom to jest źle.

Jeszcze inny jest system skandynawski. Kraje skandynawskie są nastawione bardziej pozytywnie nastawione do USA niż Niemcy. Widać odbicie tego w skandynawskim myśleniu o gospodarce - flexicurity. W skrócie oznacza to jak najmniej regulacji, jak najwięcej wolnego rynku, jak najelastyczniejsze prawo pracy. W systemie skandynawskim firmy odpowiedzialne są za wypracowywanie zysku, zaś wszystkie obowiązki socjalne są w całości w kompetencjach państwa.

Prawdopodobnie jest to jedna z przyczyn dla których gospodarki skandynawskie rok w rok są na szcycie listy najbardziej konkuencyjnych gospodarek świata. Poza tym, w krajach skandynwaskich przpeisy podatkowe są uproszczone w stosunku do niemieckich czy polskich. Zdecydowanie mniejszy jest też poziom biurokracji, który Niemcy mają chyba najwyższy w Europie.

To co rzuca się w oczy, jest to, że każdy ekonomista zawzięcie broni wyznawanej przez niego wizji gospodarki. Każdy uważa, że ma rację a wszyscy inni są głupi. Jest to bardzo podobne do religii, w której mamy do czynienia z prawdami objawionymi, których nie wolno podważać. Tak uważają polscy ekonomiści, tak uważają ekonomiści amerykańscy, tak uważają ekonomiści niemieccy. Każdy ma swoją rację. Jednak, czy możemy pozwolić sobie na taki dogmatyzm? Czy nie odbije się nam to czkawką, kiedy nie będziemy dostosowywać się od sytuacji na świecie?