Słowo wstępu i mała prośba

Mam nadzieję, że moje posty będą znośne i w miarę ciekawe. Nie mniej jednak zdaję sobie sprawę, że nie jestem nieomylny i wielu z was może mieć inne zdanie na różne tematy. To co piszę to moje osobiste przemyślenia, więc proszę o kulturalną dyskusję na temat w komentarzach. Każdy może dodać coś od siebie. Wymiana poglądów i argumenty to podstawa do tworzenia wysokiej jakości intelektualnej.

niedziela, 21 września 2008

Kiedy będę mógł w Danii kupić Tymbarka?

Kiedy będę mógł w Danii kupić Tymbarka? Mogę w Polsce kupić mleko z duńskiej Arli (nienawidzę Arli za monopol na duńskim rynku mleka). Można kupić w Polsce duńskie masło, duńskie mleko, duńskie czekoladki z Anthon Berga, a czemu do diabła nie można w Danii kupić niczego pod polską marką?
Mamy w Polsce pełne wydziały studentów marketingu i zarządzania. No i ja się pytam, jak oni zarządzają? Gdzie do diabła jest polski eksport? Czy to taka wielka filozofia, żeby sprzedać swoje produkty za granicą? Duńczycy mogą wepchnąć się ze swoimi produktami na każdy rynek, a nasi geniusze marketingu nic.
Taki na przykład Tymabrk mógłby zacząć sprzedawać swoje soki, które bardzo mi smakują i brakuje mi tutaj egzotycznych kombinacji takich jakiś np. kaktus czy limonka z miętą. Soki Tymabrka smakują naprawdę nieźle i mogły by konkurować na tutejszym rynku. Tak samo z innymi produktami spożywczymi, które bez obawy można by sprzedawać pod polskimi markami.
Czesi też są narodem środokowo-wschodniej europy a mimio to sprzedają tutaj swoje piwa i swoje samochody. Hiszpanie, którzy podobnie jak Polacy nie są championami high-techu sprzedają tutaj swoje szynki i kiełbasy. A co robią nasi polscy geniusze marketingu? Wszyscy inni mogą sprzedawać w Danii swoje produkty pod swoimi markami tylko nie Polacy. Polacy robią rowery dla duńskich firm. Robią brundą robotę za marne grosze a duńczycy potem sprzedają te rowery pod swoimi markami z niezłym zarobkiem.
Mam wrażenie, że w Polsce panuje tępe zapatrzenie w ideał produkcji jak najtańszego produktu i utrzymania jak najniżyszcych kosztów pracy. To trochę ograniczone myślenie. Nie lepiej założyć firmę taką jak np. Dolce&Gabbana i kosić kasę za design i nazwę firmy? Czym róznią się rzeczy z D&G od rzeczy z popularnych sieciówek takich jak H&M? Nie są zrobione przecież z innej bawełny ani uszyte złotymi nićmi. Też są szyte w Chinach, Indiach czy jakimś Bangladeszu. Więc co powoduje, że rzeczy z D&G są kilka razy droższe niż rzeczy z takiego samego matieału w H&M? Marketing, design i marka. Polscy menagerowie chyba jednak do tego nie dorośli. Albo nikt im tego nie powiedział.