Pierwszy raz do Danii przyjechałem w ramach wymiany studenckiej. Na początku miało być tylko pół roku i powrót do Polski. No ale jak to z planami bywa, plan został zmieniony. Zostałem w Danii. Czemu? Głównie z powodu uczelni.
Nie mówię, że uczelnie i system edukacji z Polsce jest zły. Uważam, że system edukacji w Polsce na poziomie szkół podstawowych i średnich jest bardzo dobry, a właściwie był, przed reformą Handkego. Handke trochę popsuł, ale nie zepsuł wszystkiego. Porównując polskich studentów tutaj, do studentów z południowej Europy wnioskuję, że nasz system edukacji, pomimo prawicowego i wandalizmu Handkego i Giertycha i tak stoi o klasę wyżej. Wnioski są mniej jednoznaczne jeśli chodzi o uczelnia wyższe. O ile polscy uczniowie są w miarę rozsądnie przygotowani do studiów, to ocena samego procesu studiowania jest dużo bardziej skomplikowana. Na większości polskich uczelni celem jest nauczenie studentów jak najwięcej. Kolokwia, egzaminy, ćwiczenia, od czasu do czasu jakaś laborka. Wszystko jest OK dopóki nie porówna się tego z uczelniami duńskimi.
Na uczelniach duńskich jest dużo większy nacisk na praktykę, nauczenie się przez robienie. Najpierw jest problem, potem jest rozwiązanie. Celem nie jest nauczenie się teorii, celem jest zastosowanie jej w praktyce. Teoria to narzędzie, ważne jest to, żeby umieć to narzędzie zastosować, ale też żeby to narzędzie rozwijać. To podejście odbija się w sposobie zalicznia przedmiotu. Zawsze kiedy przedmiot kończy się egzaminem ustym, jest to egzamin z projektu. Każda grupa musi wymyśleć swój temat, zrobić projekt i go obronić. Powtórki tematów z zeszłych lat nie wchodzą w grę. W sumie, wygląda to jak obrona mini pracy magisterskiej. To duży kontrast w stosunku do egzaminów na polskich uczleniach, gdzie bardzo często jest zestaw pytań powtarzanych co roku albo losowanie tematu z listy. Takie podejście ma tą zaletę, że całkowicie eliminuje problem ściągania. Co ściągac, kiedy wymagany jest projekt inny niż w latach zeszłych, jak ściągać na egzaminie ustnym? Nie da się. Oczywiście są też egzaminy pisemne. Tutaj jednak standardem jest to, że dozwolone jest przynoszenie materiałów z kursu, nie wolno natomiast kontaktować się z kimkolwiek. Mówiąc krótko, to działa. Nie ma czegoś takiego jak ściąganie. Z resztą, zakuwanie na pamięć i egzaminy w starym stylu nie mają absolutnie nic wspólnego z tym jak wygląda praca inżyniera później. Celem dobrego inżyniera jest znalezienie dobrego rozwiązania problemu, a nie umiejętność recytowania wzorów.
Nie mówię, że uczelnie i system edukacji z Polsce jest zły. Uważam, że system edukacji w Polsce na poziomie szkół podstawowych i średnich jest bardzo dobry, a właściwie był, przed reformą Handkego. Handke trochę popsuł, ale nie zepsuł wszystkiego. Porównując polskich studentów tutaj, do studentów z południowej Europy wnioskuję, że nasz system edukacji, pomimo prawicowego i wandalizmu Handkego i Giertycha i tak stoi o klasę wyżej. Wnioski są mniej jednoznaczne jeśli chodzi o uczelnia wyższe. O ile polscy uczniowie są w miarę rozsądnie przygotowani do studiów, to ocena samego procesu studiowania jest dużo bardziej skomplikowana. Na większości polskich uczelni celem jest nauczenie studentów jak najwięcej. Kolokwia, egzaminy, ćwiczenia, od czasu do czasu jakaś laborka. Wszystko jest OK dopóki nie porówna się tego z uczelniami duńskimi.
Na uczelniach duńskich jest dużo większy nacisk na praktykę, nauczenie się przez robienie. Najpierw jest problem, potem jest rozwiązanie. Celem nie jest nauczenie się teorii, celem jest zastosowanie jej w praktyce. Teoria to narzędzie, ważne jest to, żeby umieć to narzędzie zastosować, ale też żeby to narzędzie rozwijać. To podejście odbija się w sposobie zalicznia przedmiotu. Zawsze kiedy przedmiot kończy się egzaminem ustym, jest to egzamin z projektu. Każda grupa musi wymyśleć swój temat, zrobić projekt i go obronić. Powtórki tematów z zeszłych lat nie wchodzą w grę. W sumie, wygląda to jak obrona mini pracy magisterskiej. To duży kontrast w stosunku do egzaminów na polskich uczleniach, gdzie bardzo często jest zestaw pytań powtarzanych co roku albo losowanie tematu z listy. Takie podejście ma tą zaletę, że całkowicie eliminuje problem ściągania. Co ściągac, kiedy wymagany jest projekt inny niż w latach zeszłych, jak ściągać na egzaminie ustnym? Nie da się. Oczywiście są też egzaminy pisemne. Tutaj jednak standardem jest to, że dozwolone jest przynoszenie materiałów z kursu, nie wolno natomiast kontaktować się z kimkolwiek. Mówiąc krótko, to działa. Nie ma czegoś takiego jak ściąganie. Z resztą, zakuwanie na pamięć i egzaminy w starym stylu nie mają absolutnie nic wspólnego z tym jak wygląda praca inżyniera później. Celem dobrego inżyniera jest znalezienie dobrego rozwiązania problemu, a nie umiejętność recytowania wzorów.